niedziela, 30 listopada 2014

26 "Zwichnięta kostka"

__UWAGA! AKCJA PARĘ LAT PÓŹNIEJ! KUUMI I RESZTA MAJĄ JUŻ 14 LAT NA__ _____________________KARKU! TAKIE STARE KONIE XDD_____________________
-K....K....K...Kuumi...s...s...san...-usłyszałam cichy nieśmiały szept nad głową. Otworzyłam zaspane oczy i spojrzałam na Hinatę. Nie rozumiałam jej czasem. Czy ona mnie nie lubi? W końcu tylko do mojej osoby mówi tak formalnie. Do reszty naszej chorej zgrai zwraca się normalnie. Westchnęłam cicho.
-Co się stało?-spytałam spokojnie. Cóż, to rzadkość, że ktoś przychodzi pod mój kochany duży dąb. Właściwie, to nawet Naruto-nii już tu nie przychodzi. W końcu się nauczył, że to miejsce traktuję jak swoją samotnię. Tutaj przychodzę myśleć, ćwiczyć, drzemać...Właściwie to jest mój drugi dom...Albo trzeci, bo drugi mam u Saska.
Tak, przez te parę lat się nieźle działo. Przeżyliśmy razem wiele. Zżyliśmy się ze sobą. Oczywiście Naruciak i Sasio się na co dzień nie lubią...Ale ja dobrze wiem, że jedynie to pozory.
-B...bo widzisz...-zaczęła i zarumieniła się. Zaciekawiona jeszcze bardziej niż na początku podniosłam się do siadu (wcześniej leżała na trawie, dla tych niekumatych ^^).-N...nie widywałam cię przez dłuższy czas...-Ach, no tak. Dodam również, że przez ten okres bardzo mocno zaprzyjaźniłam się z tą uroczą panienką. Bardzo często u niej zaczęłam bywać, co wiąże się z widywaniem pewnej wrednej małpy.-Martwiłam się...Myślałam, że jesteś na mnie zła...-mówiła smutnym głosem.
-Nie, to nie tak Hinaciu...-powiedziałam od razu.-Widzisz, ta wredna małpa znowu ze mną wygrała...Chciałam po prostu bardziej poćwiczyć.-Dodałam i uśmiechnęłam się. Objęłam wzrokiem całą polankę, na której było widać wiele zniszczeń. No było mi szkoda tego miejsca, ale na innych polach treningowych jest za dużo ludzi. Nie lubię jak ktoś mi się przygląda. Tym bardziej jeśli ćwiczę właśnie jakieś jutsu.
-Ach, rozumiem!-widziałam, że się rozpromieniła.-J...jeśli chcesz to poćwiczę z tobą!-powiedziała entuzjastycznie. Cała Hinatka. Zawsze lubiła ze mną trenować.
-Jasne że chcę!-zaśmiałam się i wstałam, ale to był właśnie błąd. Zapomniałam o tym, że podczas trenowania zwichnęłam sobie kostkę. Syknęłam głośno z bólu, ale nie upadłam.
-C...coś nie tak?-spytała zmartwiona.
-To nic Hinaciu. Po prostu źle stanęłam...-powiedziałam śmiejąc się. Przecież nie powiem jej, że jestem kaleką. Pokręciłam głową i stanęłam prosto.-To jak? Ćwiczymy?-spytałam z lekkim uśmiechem. Ona niepewnie pokiwała głową i odskoczyła na pewną odległość. Przyjęła pozę, jaką każdy Hyuuga przyjmuje i patrzyła wyczekująco. Oczywiście ja stanęłam w lekkim rozkroku i cały ciężar ciała przeniosłam na zdrową nogę. Związałam mocniej bandaże na rękach i poprawiłam opaskę liścia.
-Nadchodzę!-krzyknęłam i podbiegłam szybko do przyjaciółki. Zadawałam cios za ciosem, a ona je odparowywała. Starałam się przyspieszyć. Zamachnęłam się i wymierzyłam cios, ale na szczęście czarnowłosa się uchyliła. W tym momencie, gdy moja ręka była obok jej głowy, złapała ją i lekko mnie pociągnęła, przez co straciłam równowagę i poleciałam do przodu. Z przymusu przeniosłam ciężar na chorą nogę i jęknęłam klękając. Złapałam się za pulsujące miejsce i zacisnęłam zęby. Wzięłam głęboki wdech.
-Kuumi-san?-usłyszałam przestraszoną dziewczynę za plecami. Szybko się otrząsnęłam.
-W...wybacz, znów źle stanęłam...-powiedziałam śmiejąc się. Widziałam, że tym razem mi już nie uwierzyła.
-Może odpuśćmy sobie dzisiejszy trening?-spytała niepewnie i uśmiechnęła się lekko. Zmieszana kiwnęłam głową.
-Wybacz Hinatko...-Mówiąc to usiadłam znów pod drzewem. Westchnęłam przeciągle.-Kiedy indziej, dobrze?-spytałam spokojnie. Przymknęłam oczy i odetchnęłam cicho.
-Dobrze...-usłyszałam cichą odpowiedź. Kiedy nie usłyszałam, by czarnowłosa się oddalała, otworzyłam jedno oko i popatrzyłam na nią.
-Coś się jeszcze stało?-starałam się brzmieć łagodnie.
-N...no cóż...Twoja noga...Boli, prawda?-spytała błądząc wzrokiem po ziemi.-P...pomogę ci dojść do szpitala...-Ta propozycja brzmiała bardziej jak błaganie. Nie mogłam jej teraz odmówić. To było zbyt urocze. Podniosłam się i skoczyłam na nią. Mocno ją przytuliłam.
-O jeju jeju! Jak ty się o mnie martwisz!-ucieszona zawisłam na dziewczynie.-Taka urocza, taka kochana~!-cieszyłam się jak małe dziecko.-Skoro to Hinacia, to nie mogę odmówić!-Zaczęłam się śmiać.-A więc chodźmy! Zaprowadź mnie do lekarza!-mówiąc to, chwyciłam jej dłoń i zaczęłam iść w stronę wioski. Oczywiście kulałam, ale to mi nie przeszkadzało. Nie chciałam by Hinatka mnie nosiła czy coś. Jeszcze by się bidulka nadwyrężyła. Kiedy byłyśmy już mniej więcej w centrum wioski, poczułam straszny ból w kostce, a właściwie już w całej nodze. Kiedy chciałam zrobić kolejny krok, to wywróciłam się.
-K...Kuumi-san!-krzyknęła spanikowana. Wow...Potrafi krzyczeć. Taki zaszczyt.
-Nic mi nie jest! Spokojnie...To nic!-zaczęłam ją uspokajać. Siedziałam na ziemi i uśmiechałam się do niej.
-Co teraz mam zrobić?-spytała zmartwiona.-M...może pobiegnę po N...n....n...Naruto?-to imię ledwo przeszło jej przez gardło, a kiedy je wymawiała, to od razu zrobiła się cała czerwona.
-Tak, idź po Naruto. Poczekam tu na was.-zapewniłam ją. Dziewczyna pokiwała głową i szybko pobiegła w stronę naszych mieszkań. Pokręciłam głową.
-Się nigdy na nich nie doczekam...-powiedziałam pod nosem. Usiadłam po turecku i nie zwracając uwagi na przechodniów czekałam. Na środku drogi. Jak jakiś debil. Pierwsza godzina minęła mi tak samo wolno jak i druga. Miałam wrażenie, że zaraz zasnę.
-A ty co? Żebrzesz?-usłyszałam chłodny ton. Całkiem dobrze znany chłodny ton. Odwróciłam głowię w kierunku Neji'ego. Prychnęłam cicho.
-Nie. Czekam na pomoc, bo przez CIEBIE mam zwichniętą kostkę.-powiedziałam obojętnie. Wiem, że to bardzo żałośnie brzmiało. Wiem również że to nie jego wina, a mojej nieuwagi...Ale...Chciałam żeby choć trochę czuł się winny.
-Czyżby?-spytał unosząc jedną brew do góry.
-Tak, dokładnie tak.-pokiwałam energicznie głową i w tym momencie stało się coś dziwnego...Coś niemożliwego wręcz. Mianowicie Neji złapał mnie pod pachy, podniósł i złapał jak księżniczkę. Mimowolnie jęknęłam. Mieszanka szoku, zażenowania i bólu.
-Jesteś słaba. Niektórzy potrafią chodzić z połamanymi żebrami, nogami, rękami...A ty? Kostka skręcona i świat się wali.-mówił poważnie. Ja byłam zbyt zawstydzona zaistniałą sytuacją, aby mu coś powiedzieć.-I niby ty mnie wyzwałaś? Kiedy masz tak małą wytrzymałość?-Z kpiącym uśmieszkiem popatrzył mi w oczy.
-Zamilcz.-To nie był mój głos. Ten głos dochodził z tyłu. Popatrzyliśmy oboje w tamtym kierunku. Ja, usilnie powstrzymując łzy, a on jak zawsze beznamiętnie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W sprawie poprzedniego komentarza w postaciach!
Jeśli masz pomysł na postać to wyślij mi jej opis, zdjęcie...Lub cokolwiek ;u;
Serdecznie zapraszam do czegoś takiego. Wtedy jest tu zabawniej, prawda? :3
....
Ogółem to chciałam jeszcze podziękować za wszystkie komentarze, które dotychczas się znalazły na tym blogu.
Nie wiecie ile radości sprawia mi nawet jedno słowo ;u;