niedziela, 18 maja 2014

21 "Szybkie pocieszenie"

-Gdybym tylko była silniejsza...-podniosłam wzrok i zobaczyłam poważne miny. Lekko się speszyłam i już nie odzywałam, ponieważ Naruto-nii i Sasek wzięli mnie pod pachy i zaczęli ciągnąć w stronę rzeczki.
-Ymm...C...co wy robicie?-spytałam niepewnie. Oni nie odpowiedzieli, tylko cały czas ciągnęli mnie po ziemi. Nie miałam siły się szarpać to się dałam.
-Na trzy.-Powiedział Naru do Saska stając na brzegu. Czarnooki tylko kiwnął głową.
-Raz...-zaczął Sasuke.
-Dwa...-dodał Naruto.
-TRZY!!!-Krzyknęli razem wrzucając mnie do rzeki. Jakoś się tego spodziewałam...
-Łaaaaaa!!!!!!!!!-Krzyknęłam siedząc po piersi (chciałam już pisać cycki ;-;) w wodzie.-Wy palanty! Wy niedorozwoje! Podłe świnie! Geje! Pedofile! Zboczeńce! Idioci!-zaczęłam na nich krzyczeć ciągle dygocząc. Oni nic sobie z tego nie zrobili. Mam tak zwane de ja vu?...Tak się to mówi..chyba...Już raz mnie tak potraktowano...
-Kuumi-chan! Nie mów więcej takich bzdur!-Krzyknął na mnie Naruto.
-Nikt nie jest silny od początku młotku...-powiedział chłodno Sasuke-No oprócz mnie...-dodał po chwili
-Taaa...-powiedział Naruto ignorując Sasuke.-Kuumi-chan...póki co będziemy cię bronić!-Powiedział z szerokim uśmiechem.
-Ty nawet sam siebie obronić nie potrafisz-powiedział spokojnie czarnowłosy, a ja zachichotałam cicho.
-C...co?!-Zaczerwienił się z złości.-Nie prawda! To ty jesteś taki słaby, że osłaniać cię trzeba!
-Chyba ci się postacie pomyliły...-zbył go i poszedł siąść pod drzewo. Oczywiście blondyn nie dał za wygraną i poszedł za nim ciągle się sprzeczając. W tym momencie podszedł do mnie sensei i pomógł wyjść z rzeczki.
-Kuumi, drużyny powstają po to, by gennin mógł się szkolić,by zgrał się z drużyną... -powiedział spokojnie i uśmiechnął się lekko. Chociaż miałam małe wątpliwości przez tą maskę. Popatrzyłam na niego niepewnie.
-Sensei...Od dziś...chcę...-powiedziałam cicho.Ale zacięłam się. On tylko poklepał mnie po głowie.
-Na to jest sporo czasu. Tym bardziej, że już byłaś szkolona i znasz co nieco podstaw.-Powiedział spokojnie i dał mi ręcznik.
-Arigato...-westchnęłam. Podszedł do nas Neji i chłodno popatrzył na mnie.W jego oczach potrafiłam wypatrzeć złość. Sensei szybko zrozumiał co się będzie dziać więc się ulotnił.
-Sensei...!-popatrzyłam na niego błagalnie...Ale już zaczął czytać swoją książeczkę.
-N...Neji...Hej...Piękna pogoda...-powiedziałam śmiejąc się nerwowo. Bałam się jego reakcji na to wszystko. Byłam pewna, że znowu powie do mnie "słabeusz"...A tego nie chciałam...Chciałam teraz nie słyszeć tych słów.
-Idiotka-powiedział chłodno. Jego białe oczy utknęły teraz w jakimś punkcie za mną. Usiadł naprzeciwko mnie i chwilę się zastanawiał.-Czemu opuściłaś rękę?-spytał spokojnie.
-B...bo byłeś ranny...I nie chciałam, żeby coś z mojej winy się stało...-jąkałam się lekko.
-Więc czemu ją podniosłaś?
-Bo...-nie wiedziałam co mu powiedzieć. Sama zbytnio nie wiedziałam...To był po prostu impuls. Chciałam złapać jego dłoń, by czuć się bezpiecznie...Kiedy zauważył, że nie uzyska mądrzejszej odpowiedzi wstał i podał mi rękę. Chwyciłam ją i podciągnęłam się do góry.
-Kuumi! Będziesz w stanie biec?!-Spytał sensei głośno "Uratowana!". Szybko sprawdziłam czy potrafię chodzić.
-Hai!-odpowiedziałam mu szybko.
-Przebież się w suche rzeczy i ruszamy dalej...Mamy tylko dwa dni-powiedział spokojnie rzucając mi torbę. Złapałam ją i uśmiechnęłam się lekko.

I to by było na tyle w dniu dzisiejszym xD












piątek, 16 maja 2014

20 "Gdybym tylko..."

  Otworzyłam oczy, dyszałam ciężko.Szybko się rozejrzałam, starając uspokoić oddech. Siedziałam oparta o zimną ściankę w grocie, przede mną paliło się ognisko. Nie widziałam mising-nin z Kiri. Nigdzie go nie było. Westchnęłam z ulgą. "Ok! Teraz mam szansę!"-przeszło mi przez myśl.-"Dosięgnę tylko kunaia w mojej torbie na nodze..."-Sięgnęłam jakoś uda, syczałam z bólu. Kiedy chciałam wymacać moją małą kieszeń...Okazało się, że jej tam nie ma!
  Ogarnął mnie ogromny strach i złość. Kiedy cel jest tak blisko...A ja nie mogę go osiągnąć, bo jakiś idiota odpiął mi moją torebunię!!
-Kuso!-krzyknęłam wściekle, ale zaraz ugryzłam się w język." Niech on tu nie wraca...Niech tylko nie wraca..."-Błagałam cicho w myślach.
-Muszę stać się silniejsza...No i może trochę odważniejsza...-westchnęłam
-Zgadzam się...-usłyszałam czyjś głos.-Jesteś beznadziejna...-Głos wydawał się jakby syczący?...-Ale nic nie poradzę na to,że jesteś początkująca.
-Kim jesteś?-spytałam przestraszona rozglądając się.
-Jestem twoim koszmarem dziecko.-Usłyszałam perfidny śmiech. Dokładnie ten sam jak w moim koszmarze (pacz KILKA rozdziałów przed...Nie chodzi o poprzedni). Momentalnie oblał mnie zimny pot, zbladłam i poczułam gule w gardle.
-G...gdzie...jesteś?...-szepnęłam ledwo owładnięta strachem.
-Zachowujesz się jak twoja matka, gdy przyszedłem ją zabić-zignorował pytanie i znów się zaśmiał. Gdy to powiedział wyprostowałam się nagle.
-T...ty...-nie mogłam tego z siebie wydusić.
-Tak, zabiłem twoich bliskich...Mieszkańców twojej wioski...Spaliłem twój dom...Tylko dlatego, że byłaś jeszcze za słaba-powiedział spokojnie, jakby to była norma.Nie wiedziałam co zrobić. Czułam gniew gdzieś w środku...ale nie potrafiłam się odezwać.
-A ten starzec...Walczył do końca...
-Pokaż się!-teraz przemówiła przeze mnie wściekłość.Mówi o moim dziadku...Czyli...On też...
-Hoho...Widzę, że zaczynasz mnie nienawidzić-znowu jego śmiech.
-Moja rodzina...-zaczęłam cicho-czemu oni?...Czemu nie ja?-mówiłam do siebie.-Pokaż się! Słyszysz?! Pokaż!!-krzyknęłam szarpiąc się z liną.
-Stań się najpierw silniejsza-powiedział chłodno.-W twoim obecnym stanie nawet nie zrobiła byś kroku w moją stronę. Jesteś po prostu słaba i beznadziejna.-syknął.
-C...co?..-byłam w wielkim szoku, na moje szczęście(albo i nie), głos już nie odpowiedział.-Wracaj! Wracaj i się pokaż!-krzyczałam z łzami w oczach miotając się.W tym momencie przed oczami stanęła mi mama...Cała we krwi...Po niej dziadek...A po nim mój Oni-chan...Którego tak kochałam...-Nienawidzę cię! Słyszysz?! Nienawidzę!-zawyłam.-Hoshi...Hoshi...-płakałam cicho skulona w grocie.-Naruto-nii...Sasuke...Sensei...Neji...przepraszam was...-szepnęłam cicho, byłam już tak zmęczona, że zasypiałam.Nagle poczułam czyjeś ręce. Oplotły mnie. Czułam się tak bezpiecznie...Tak...tak spokojnie.
-Gomennasai...-szepnęłam jeszcze i zasnęłam
__________________________
______Jakiś czas potem_______
__________________________

-I co z nią?-usłyszałam zdenerwowany głos. Był znajomy...
-Już po raz setny mówię ci, że jest tylko nieprzytomna!-warknął inny.
-N...no wiem...ale...-smutek...Tak wielki smutek słyszałam w tym głosie, że aż miałam ochotę tego kogoś przytulić.-Nawet nie potrafiłem jej obronić...-I zapadła cisza. Chciałam otworzyć oczy i powiedzieć, że to nie jego wina...Ale powieki były takie ciężkie...Nagle usłyszałam jakiś trzask.
-Neji?Gdzie idziesz?-taki spokojny głos. Też go znam. I to imię, Neji...Nawet ładnie brzmi...Ale kto to?...
-Sprawdzić teren.-usłyszałam chłodny ton głosu i już wiedziałam kto jest jego właścicielem. Wzięło mnie nagłe obrzydzenie. Jak mogłam pomyśleć, że jego imię jest ładne?!
-Nie musisz, przed chwilą sam sprawdzałem.-odpowiedział mu spokojnie sensei. Powoli otworzyłam oczy, było nie za jasno i nie za ciemno.Tak w sam raz, więc od razu się rozejrzałam. Byłam na jakiejś polanie ,przez którą przepływała rzeczka. Dookoła były drzewa. Leżałam pod jednym z nich. Idealnie w cieniu. Niedaleko mnie leżały plecaki. Popatrzyłam na nie i wypatrzyłam moją torbę. Popatrzyłam na chłopaków stojących obok plecaków i uśmiechnęłam się słabo. Chyba nie zauważyli,że jestem przytomna, bo ciągle się o coś kłócili. Właściwie to tylko Naruto się kłócił, inni mieli to jakby gdzieś. Czułam taką ulgę widząc ich...Ale czułam też strach i zażenowanie. Najbardziej odczuwałam wstyd.
  W tym momencie w moją stronę skierowały się błękitne oczy.
-Kuumi...-szepnął nii-san.-Kuumi!-teraz krzyknął i skoczył na mnie mocno tuląc, równocześnie ukazując potok łez.
-Ite!-jęknęłam kiedy poczułam każdy mięsień. Blondyn szybko się odsunął, widziałam wtedy jego rękę, całą zabandażowaną, Sasuke był bledszy niż zwykle (to w ogóle możliwe?! O>O), Sensei był prawie bez uszczerbku, oprócz WIELU zadrapań, Neji...miał zakryte jedno oko. Inni oczywiście patrzyli na mnie, tak jak ja na nich
-Gomen Kuumi-chan! Ale tak się martwiłem!-mówił, teraz szeroko się uśmiechając.Szybko schował rękę za plecy, kiedy wyczuł na niej mój wzrok.
-N...nic nie szkodzi-powiedziałam opuszczając głowę w dół. To wszystko moja wina. To przez to,że jestem taka słaba...
-Kuumi...jak się czujesz?-spytał spokojnie sensei. Już nie potrafiłam podnieść na nich wzroku.
-Dobrze...ale...ale wy...-szepnęłam cicho.
-Nie przejmuj się tym tak!-powiedział szybko Naruciak.-Nie raz bywało gorzej po spotkaniu wściekłej Ino!-zaśmiał się.
-Ale to moja wina...Gdybym była silniejsza...-zacisnęłam pięść...


Da da da daaaaaam xD
Ten rozdział się tu kończy...
Ponieważ chce mi się spać i piszę takie głupoty >.<...
Co do pytania...
Mam pewien plan...Ale to jest niezbyt pewne, gdyż całą historię piszę na żywioł xD
Ogólnie to już mam pomysł na kolejne notki...
Ale znając mnie, wcale tych pomysłów nie wykorzystam :')...
A teraz wam Oyasumi <3





piątek, 9 maja 2014

19 "Dwie kobiety"

  Było ciemno. Nic nie widziałam.  Słyszałam jedynie ciche tupanie mojego porywacza. Nic więcej. Z moich oczu już nie leciały łzy. Bo niby po co? Już i tak pokazałam swoją słabość. Uległam jak zwykły słabeusz.
  Zaczęło się już rozjaśniać. Widocznie dobiegaliśmy do jakiegoś wyjścia, lub oświetlonego pokoju. Nagle z ciemności zaczął wyłaniać się jakiś cień. Zbliżał się do nas. Zobaczyłam najpierw brązowe włosy,potem zobaczyłam niewyraźny zarys postaci. Kiedy byliśmy już w wyjściu...Światło rozeszło się po całym "korytarzu" i zobaczyłam aroganta w całej swojej okazałości. Widziałam, jego oczy...Tak białe jak śnieg, tak spokojne...Nie rozumiałam tego, ale coś kazało mi wyciągnąć w jego stronę ręce...Ponieważ zwisały z pleców tego typa, (jak i moja głowa) związane w nadgarstkach, to wyciągnęłam je, najbardziej jak potrafiłam. Tak strasznie chciałam teraz dosięgnąć Neji'ego...Jak nigdy chciałam go chwycić...Kiedy on wyciągnął w moją stronę rękę, zobaczyłam, że jest ranny. Rozszerzyłam źrenice, po chwili uśmiechnęłam się lekko do niego.
- Arigatou Neji-powiedziałam spokojnie i opuściłam ręce.-Arigatou...-Szepnęłam kiedy przystanął z bólu. Patrzyłam jeszcze chwile w jego wściekły wzrok. Pierwszy raz widziałam taki u niego. Gdy już zniknął mi z pola widzenia oślepiło mnie nagle ostre światło. Wreszcie wyszliśmy z ciemności na powierzchnię.
-No mała! Zaraz będziemy w innej kryjówce...Wtedy zabawimy się inaczej!-zaśmiał się szyderczo. Nawet się tym nie przejęłam. Nie spotka mnie w końcu nic gorszego. -A teraz śpij...-Powiedział uderzając mnie w bok. Wyplułam trochę śliny na ziemię...Chociaż celowałam na jego plecy...I zemdlałam.
"Znów ta ciemność?...Znów ta cisza?...Opiekunie...pokaż mi się..."-Szepnęłam rozpaczliwie w myślach już któryś raz. Niestety, na marne...Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi.
"Proszę...Odpowiedz w końcu..."-Dodałam cicho. Nagle przed oczami stanął mi obraz pięknej kobiety. Miała długie białe, włosy, śnieżną skórę...
...Oraz ciepły uśmiech. Mimo tego, że wyglądała niczym pani śniegu...Z tym uśmiechem...Sprawiła, że podniosłam się na duchu. Podeszła do mnie powoli z tym uśmiechem.
"Muzyka...Chakra...Demon...To my..." -powiedziała melodyjnym głosem. 
"Demon?...Jacy my?...Jaka muzyka?...Jaka Chakra?"-Zadałam szybko pytania...Ale piękna pani ruszyła do przodu.
"Przeszłość, przyszłość, teraźniejszość...Smutna kołysanka..." -po tych słowach zaczęłam się zastanawiać, czy nie zwariowałam.
"O co chodzi?"-Spytałam skołowana. W tym momencie zobaczyłam kogoś, kogo nigdy nie spodziewała bym się w mojej głowie...
Zobaczyłam długie szkarłatne włosy, zielone oczy...I tą kocią maskę...

"Akuma no Neko..."-Tylko tyle powiedziałam...A te zimne zielone oczy mnie sparaliżowały.
"Przeklęte dziecko...Śmierć ci się należy...Nosisz piętno na sobie...Sprowadzisz nieszczęście na wszystkich w pobliżu!"-Usłyszałam wrogi głos. Już nie potrafiłam się odezwać. Widziałam tylko jak Śnieżna Pani znika z Neko.