piątek, 16 maja 2014

20 "Gdybym tylko..."

  Otworzyłam oczy, dyszałam ciężko.Szybko się rozejrzałam, starając uspokoić oddech. Siedziałam oparta o zimną ściankę w grocie, przede mną paliło się ognisko. Nie widziałam mising-nin z Kiri. Nigdzie go nie było. Westchnęłam z ulgą. "Ok! Teraz mam szansę!"-przeszło mi przez myśl.-"Dosięgnę tylko kunaia w mojej torbie na nodze..."-Sięgnęłam jakoś uda, syczałam z bólu. Kiedy chciałam wymacać moją małą kieszeń...Okazało się, że jej tam nie ma!
  Ogarnął mnie ogromny strach i złość. Kiedy cel jest tak blisko...A ja nie mogę go osiągnąć, bo jakiś idiota odpiął mi moją torebunię!!
-Kuso!-krzyknęłam wściekle, ale zaraz ugryzłam się w język." Niech on tu nie wraca...Niech tylko nie wraca..."-Błagałam cicho w myślach.
-Muszę stać się silniejsza...No i może trochę odważniejsza...-westchnęłam
-Zgadzam się...-usłyszałam czyjś głos.-Jesteś beznadziejna...-Głos wydawał się jakby syczący?...-Ale nic nie poradzę na to,że jesteś początkująca.
-Kim jesteś?-spytałam przestraszona rozglądając się.
-Jestem twoim koszmarem dziecko.-Usłyszałam perfidny śmiech. Dokładnie ten sam jak w moim koszmarze (pacz KILKA rozdziałów przed...Nie chodzi o poprzedni). Momentalnie oblał mnie zimny pot, zbladłam i poczułam gule w gardle.
-G...gdzie...jesteś?...-szepnęłam ledwo owładnięta strachem.
-Zachowujesz się jak twoja matka, gdy przyszedłem ją zabić-zignorował pytanie i znów się zaśmiał. Gdy to powiedział wyprostowałam się nagle.
-T...ty...-nie mogłam tego z siebie wydusić.
-Tak, zabiłem twoich bliskich...Mieszkańców twojej wioski...Spaliłem twój dom...Tylko dlatego, że byłaś jeszcze za słaba-powiedział spokojnie, jakby to była norma.Nie wiedziałam co zrobić. Czułam gniew gdzieś w środku...ale nie potrafiłam się odezwać.
-A ten starzec...Walczył do końca...
-Pokaż się!-teraz przemówiła przeze mnie wściekłość.Mówi o moim dziadku...Czyli...On też...
-Hoho...Widzę, że zaczynasz mnie nienawidzić-znowu jego śmiech.
-Moja rodzina...-zaczęłam cicho-czemu oni?...Czemu nie ja?-mówiłam do siebie.-Pokaż się! Słyszysz?! Pokaż!!-krzyknęłam szarpiąc się z liną.
-Stań się najpierw silniejsza-powiedział chłodno.-W twoim obecnym stanie nawet nie zrobiła byś kroku w moją stronę. Jesteś po prostu słaba i beznadziejna.-syknął.
-C...co?..-byłam w wielkim szoku, na moje szczęście(albo i nie), głos już nie odpowiedział.-Wracaj! Wracaj i się pokaż!-krzyczałam z łzami w oczach miotając się.W tym momencie przed oczami stanęła mi mama...Cała we krwi...Po niej dziadek...A po nim mój Oni-chan...Którego tak kochałam...-Nienawidzę cię! Słyszysz?! Nienawidzę!-zawyłam.-Hoshi...Hoshi...-płakałam cicho skulona w grocie.-Naruto-nii...Sasuke...Sensei...Neji...przepraszam was...-szepnęłam cicho, byłam już tak zmęczona, że zasypiałam.Nagle poczułam czyjeś ręce. Oplotły mnie. Czułam się tak bezpiecznie...Tak...tak spokojnie.
-Gomennasai...-szepnęłam jeszcze i zasnęłam
__________________________
______Jakiś czas potem_______
__________________________

-I co z nią?-usłyszałam zdenerwowany głos. Był znajomy...
-Już po raz setny mówię ci, że jest tylko nieprzytomna!-warknął inny.
-N...no wiem...ale...-smutek...Tak wielki smutek słyszałam w tym głosie, że aż miałam ochotę tego kogoś przytulić.-Nawet nie potrafiłem jej obronić...-I zapadła cisza. Chciałam otworzyć oczy i powiedzieć, że to nie jego wina...Ale powieki były takie ciężkie...Nagle usłyszałam jakiś trzask.
-Neji?Gdzie idziesz?-taki spokojny głos. Też go znam. I to imię, Neji...Nawet ładnie brzmi...Ale kto to?...
-Sprawdzić teren.-usłyszałam chłodny ton głosu i już wiedziałam kto jest jego właścicielem. Wzięło mnie nagłe obrzydzenie. Jak mogłam pomyśleć, że jego imię jest ładne?!
-Nie musisz, przed chwilą sam sprawdzałem.-odpowiedział mu spokojnie sensei. Powoli otworzyłam oczy, było nie za jasno i nie za ciemno.Tak w sam raz, więc od razu się rozejrzałam. Byłam na jakiejś polanie ,przez którą przepływała rzeczka. Dookoła były drzewa. Leżałam pod jednym z nich. Idealnie w cieniu. Niedaleko mnie leżały plecaki. Popatrzyłam na nie i wypatrzyłam moją torbę. Popatrzyłam na chłopaków stojących obok plecaków i uśmiechnęłam się słabo. Chyba nie zauważyli,że jestem przytomna, bo ciągle się o coś kłócili. Właściwie to tylko Naruto się kłócił, inni mieli to jakby gdzieś. Czułam taką ulgę widząc ich...Ale czułam też strach i zażenowanie. Najbardziej odczuwałam wstyd.
  W tym momencie w moją stronę skierowały się błękitne oczy.
-Kuumi...-szepnął nii-san.-Kuumi!-teraz krzyknął i skoczył na mnie mocno tuląc, równocześnie ukazując potok łez.
-Ite!-jęknęłam kiedy poczułam każdy mięsień. Blondyn szybko się odsunął, widziałam wtedy jego rękę, całą zabandażowaną, Sasuke był bledszy niż zwykle (to w ogóle możliwe?! O>O), Sensei był prawie bez uszczerbku, oprócz WIELU zadrapań, Neji...miał zakryte jedno oko. Inni oczywiście patrzyli na mnie, tak jak ja na nich
-Gomen Kuumi-chan! Ale tak się martwiłem!-mówił, teraz szeroko się uśmiechając.Szybko schował rękę za plecy, kiedy wyczuł na niej mój wzrok.
-N...nic nie szkodzi-powiedziałam opuszczając głowę w dół. To wszystko moja wina. To przez to,że jestem taka słaba...
-Kuumi...jak się czujesz?-spytał spokojnie sensei. Już nie potrafiłam podnieść na nich wzroku.
-Dobrze...ale...ale wy...-szepnęłam cicho.
-Nie przejmuj się tym tak!-powiedział szybko Naruciak.-Nie raz bywało gorzej po spotkaniu wściekłej Ino!-zaśmiał się.
-Ale to moja wina...Gdybym była silniejsza...-zacisnęłam pięść...


Da da da daaaaaam xD
Ten rozdział się tu kończy...
Ponieważ chce mi się spać i piszę takie głupoty >.<...
Co do pytania...
Mam pewien plan...Ale to jest niezbyt pewne, gdyż całą historię piszę na żywioł xD
Ogólnie to już mam pomysł na kolejne notki...
Ale znając mnie, wcale tych pomysłów nie wykorzystam :')...
A teraz wam Oyasumi <3





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz