sobota, 28 grudnia 2013

Dodatek "Trzy nauki Hoshiego"

Ten dodatek dedykuję szacownej Kami-chan!! :3 Za to że mnie ciągle na gg truje o naszym kochanym Hoshim xD...Kochana,  arigato za to że jakoś mnie motywujesz xD...W tym dodatku pokazane będzie co Hoshi i nasza mała Kuumi robili przez ten tydzień co ich nie było xD



-H...Hoshi-san?Ymmm, go...gomene...-powiedziałam cicho do idącego powoli senseia.
-Hmm? Za co?-spytał zdziwiony.
-No bo ja...-mówiłam tak cicho, że sama się nie słyszałam.
-E?...Słuchaj K-chan...-Tu żeś trafił!
-Nie nazywaj mnie "K-Chan". Nazywam się Kuumi!!-Krzyknęłam, nikt nie miał prawa mówić do mnie K-chan
-Hoho! Czyli potrafisz głośno mówić? Co, " K-chan"?-powiedział z naciskiem na ostatnie słowo. Zacisnęłam zęby, moje ręce drżały, a twarz była sina z wściekłości. Kiedy byłam mniejsza, w mojej dawnej wiosce nazywał mnie tak mój przyjaciel, zawsze bronił mnie przed dokuczającymi mi chłopakami. Więc nie pozwolę pierwszemu lepszemu draniowi tak się nazywać. Zamachnęłam się i kiedy moja ręka miała dosięgnąć twarzy Hoshiego, ten ją złapał, a że był wyższy to podniósł mnie. Nie dotykałam nogami ziemi.
-Puść!-Pisnęłam, gdyż ręka mnie już trochę bolała.
-Słuchaj uważnie-Postawił mnie na ziemi, patrzyłam teraz w dół.-Popatrz na mnie.-Jego spokój jakoś na mnie wpłynął, podniosłam wzrok, było już ciemno, a Hoshi-san patrzył na mnie dziwnie
-Kiedy masz do czynienia z wrogiem, nigdy nie okazuj mu swoich uczuć. To jest najgorsze! Pamiętaj Kokoro-ni jo-o orosi<Zamknij na klucz to, co naprawdę myślisz>.
-H...Hai-powiedziałam niepewnie. Tak właśnie minęły nam dwa dni. W trzecim dniu przechodziliśmy obok rzeki.
-Ymm, Hoshi-san...Możemy się tu zatrzymać?-spytałam patrząc prosząco na mojego tymczasowego mistrza.
-Pewnie.-powiedział znudzony. Uradowana pobiegłam do rzeki i od razu do niej wskoczyłam.-Haha! Hoshi-san, też musisz wejść!-Powiedziałam uradowana, czując orzeźwienie. Popatrzyłam za moim towarzyszem i zobaczyłam że idzie w moją stronę...On, szedł po wodzie!! Patrzyłam na niego zaciekawiona, kiedy stał nade mną, nie umiałam się powstrzymać i dotknęłam jego buta. Zaczęłam dziabać jego stopę ile wlezie.
-Oj, baka co robisz?-spytał nie wytrzymując. Ja uświadamiając to sobie zarumieniłam się.
-Gomene! Po prostu pierwszy raz widzę takie coś!-Popatrzyłam na niego niepewnie.
-He? Pierwszy?-Spytał zdziwiony.
-H...Hai...
-Rozumiem,więc tego cię nauczę!-Powiedział, jakby dumny z siebie. Na nauczenie tego miałam czas liczący 5 dni. Na każdym postoju próbowałam przejść choć trochę wody, moim postępem było to że potrafiłam przebiec 10 kroków. Po drzewie potrafiłam wbiec na oko 4 metry. W 5 Dniu ruszyliśmy do jakiejś wioski. Hoshi-san powiedział mi, że właśnie tam odbierzemy pewien zwój. Kiedy byliśmy w wiosce zobaczyłam pełno szczęśliwych rodzin. Jakoś tak poczułam wtedy ukłucie w klatce piersiowej. Popatrzyłam się pustymi oczami na ziemię i chwyciłam za kujące miejsce. Nagle poczułam dużą ciepłą rękę na głowie.
-Nie kłaniaj mi się K-chan!  Jeszcze nie jestem taki silny.-powiedział uśmiechając się lekko. Ja najpierw zdziwiona patrzyłam na niego, potem zrozumiałam co powiedział, krew w moich żyłach zawrzała. 
-Nie nazywaj mnie tak!!!!!!!!!!!-Krzyknęłam na cały głos.
-Hai, hai...Gomene! Wiem! Chcesz Takoyaki?-spytał spokojnie. Wtedy zrozumiałam, że zrobił to celowo. Do oczu napłynęły mi łzy, ale powstrzymałam je! Kiwnęłam głową ciesząc się jak małe dziecko <w końcu nim jestem nie?> Zjedliśmy te pyszności i ruszyliśmy dalej. Nagle zobaczyłam Ze na wystawie stoi sukienka dla kunoichi...Ona była mojego rozmiaru! I to z herbem Konochy! Ale niestety moje fundusze na to nie pozwalały więc odeszłam od sklepu, ale zanim zrobiłam choć krok poczułam szarpnięcie za ramię i zanim zrozumiałam już stałam w przymierzalni a na haczyku wisiała ta śliczna sukienka. Bez zastanowienia ją przymierzyłam, kiedy zapięłam ostatni guzik zasłona się rozsunęła i zobaczyłam Hoshiego-sana. Zdziwiona popatrzyłam na niego, on uśmiechnął się szeroko i krzyknął "Bierzemy!" Nawet nie zdążyłam zaprotestować kiedy już staliśmy przed sklepem. Jedyne co mi pozostało to podziękować, więc bez wahania zawiesiłam się mu na szyi(wybaczcie za wykonanie ale sama robiłam i to w paincie!! >.<)

 -Proszę bardzo!-Powiedział kiedy się już od niego odkleiłam. W końcu doszliśmy do duuuużeego budynku. Weszliśmy tam i podeszliśmy do recepcjonistki. 
-Konichiwa, w czym mogę służyć?-Spytała miło się uśmiechając.
-My do Guro-san'a.
-Hai, Guro-sama zaraz się pojawi.-powiedziała spokojnie-proszę usiąść.-mówiąc to wskazała nam trzy fotele w rogu. Posłuchaliśmy jej rady. Po chwili doszedł do nas strasznie gruby pan, był prawie łysy i bardzo wredny.
-Czego chcesz gówniarzu?-Spytał Hoshiego-san'a. Ten tylko wstał spokojnie i podał grubasowi jakiś list. Ten go wyrwał z ręki i zaczął czytać.
-I że niby mam to powierzyć takiemu idiocie?!-Krzyknął wściekle. Nie powiem, miałam chęć go uderzyć, ale się powstrzymałam. Hoshi-san uśmiechnął się chytrze. 
-Rozumiem. Przekażę Hokage, że jako jego zaufany człowiek i jeden z silniejszych wojowników w wiosce nie otrzymałem jakiegoś zwoju, bo ktoś podważył moją siłę.-Powiedział z lekką pogardą i wyminął grubasa, ja z uśmiechem na ustach ruszyłam w ślad za senseiem.
-N...Nie! Stój! Jako że jestem wspaniałomyślny, powierzę ci ten zwój.-powiedział łysy pan, Hoshi-san wziął papier i schował go za pasem. Znów ruszyliśmy. Tym razem Hoshi-san powiedział mi, że jeśli Hokage zacznie mnie ignorować, najlepiej polecieć na strach. Powiedział również, że mam go nie zastraszać. Po prostu mam zataić pewne informacje, tak aby ten myślał, że to ważne. resztę czasu spędziłam na ćwiczeniu chodzenia po wodzie i drzewach. Kiedy mi się udało, a był to ostatni dzień zrobiłam dla mojego przyjaciela wianek, bukiet i parę innych ozdób. Tylko jedna przetrwała T.T


Koniec  :3...Mam nadzieję że się spodobało xD

czwartek, 26 grudnia 2013

11 "Nani?! Watashi..."

Stałam na środku pokoju naszego kochanego Hokage, moje policzki były strasznie czerwone.A oczy patrzyły tępo na grupkę ludzi, którzy parzyli na mnie jak na trędowatą. Stali tam: Jakiś gościu w dziwnym zielonym kombinezonie, z duuużymi brwiami
Mała kopia, tego gościa w kombinezonie
Chłopak o chłodnych mlecznych oczach
Oraz ładna dziewczyna z brązowymi kokami na głowie
-Hahahaha!-Usłyszałam dobrze znany mi śmiech.-Kuumi-chan, cóż za gorące powitanie!-Krzyknął do mnie staruszek, po czym wyszedł zza tej grupki, pewnie ninja i powoli do mnie podchodził.-Więc? Jak poszła misja?-Spytał stojąc przede mną.
-A...Hai...Dobrze. Były małe trudności, ale daliśmy sobie rade.-powiedziałam spokojnie. Hoshi-san mnie tego nauczył. Mówił że w każdej sytuacji powinnam być spokojna, gdyż to pomaga zmylić przeciwnika.
-Hmm, to dobrze. Usiądź tam, zaraz złożysz raport.-powiedział lekko się uśmiechając, patrzył na mnie, z czymś podobnym do dumy. Kiwnęłam głową i usiadłam na wskazane miejsce. Dalej czułam na sobie spojrzenia obcych, były dziwne, takie zdziwione. Jakoś tak mi było wstyd, że wybuchnęłam w takim momencie. Starałam się nie rumienić, nie płakać, nie wiercić się ani tym podobne. Niestety, siedziałam tam już jakieś 30 min i dalej nic się nie działo. Gai-san, Tenten-san, Lee-san oraz Neji-san. Tak się właśnie nazywają nieznajomi. Tylko tyle zrozumiałam z tego całego ich paplania.
-To siła młodości!-Krzyknął nagle Gai-san a Lee-san mu zawtórował. Gdyby nie ich krzyki to chyba bym zasnęła. Nagle coś mi się przypomniało. Do mojej głowy wpadł szatański plan.
-Dziadku! Bo Hoshi-san mówił, że to bardzo ważne żebyś jak najszybciej go przeczytał!-Krzyknęłam udawjąc przerażenie. Tego też mnie nauczył mój szacowny świeży Nakama.
-Nani?!-Podniósł się z krzesła.-Daj to szybko!
-Hai!-Powiedziałam i podałam mu ten zwój co mnie tak strasznie w tyłek dźgał. Kiedy Dziadek to czytał, ja powstrzymywałam się od śmiechu.
-Kuumi, powiedz mi,czego on cię nauczył?-spytał staruszek kładąc zwój na swoje biurko, jego ton był lekko zirytowany..
-Wielu przydatnych rzeczy! -Powiedziałam z dumą-Chowanie uczuć, wrabianie innych, chodzenie po drzewach i wodzie, samoopanowanie...Nawet powiedział mi jak mam sprawić żeby nudne spotkanie Hokage nabrało trochę akcji !-Mówiłam to, coraz bardziej się uśmiechając. Dziadkowi opadły ręce. Na ten gest drużyna Gai-sana <wywnioskowałam że to ich sensei!> Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, no oprócz Neji-san'a. On to cały czas był poważny. W końcu postanowiłam się opanować.
 Ruszyłam do drzwi. Nacisnęłam na klamkę.
-Kuumi? A ty gdzie?-Usłyszałam spokojny już ton Hokage.
-Jak to gdzie ?-Spytałam głupkowato.-Idę na Ramen! -Powiedziałam z wyrzutem i wyszłam.
-Ach, te dzieci...-usłyszałam jeszcze. Ale zignorowałam to. Moim celem było Ichiraku Ramen. Kiedy szłam powoli przez ulice konohy, rozmyślałam o tym co mówił mi Hoshi-san.
"-Pamiętaj, w tobie jest ukryta wielka moc. Tak jak w twojej babci. Na pewno wiesz o czym mówię."
Wtedy mu powiedziałam, że nie wiem, lecz on mnie już nie słuchał. Nagle stanęłam w miejscu. Chyba się zamyśliłam zbyt mocno, ponieważ teraz znajdowałam się w części wioski, której nigdy jeszcze nie odwiedzałam. Rozglądnęłam się na boki i zobaczyłam jak jakaś staruszka ciągnie po ziemi duże torby z jedzeniem. Cóż, jak to ja, postanowiłam jej pomóc.
-Ohayo Obasan!-powiedziałam do niej spokojnie, ta popatrzyła na mnie swoimi małymi czarnymi oczami i uśmiechnęła się miło.
-witaj maleńka.-powiedziała ciepłym tonem-Pomóc ci w czymś? Widzę, że zabłądziłaś, co?
-Ha...Hai-Odpowiedziałam lekko czerwona.-Ale ja chciałam pani pomóc, widzę, że to jest ciężkie, więc może we dwie damy radę..-Nie do końca umiałam się wysłowić. Staruszka patrzyła na mnie dziwnie przez moment.
-Arigatou-Szepnęła, podała mi dwie siatki, zostawiając sobie dwie. Nie powiem, były ciężkie. Doniosłam je do małego domku. Weszłyśmy do środka. Wewnątrz było strasznie pusto i cicho.
-Powiedz mi dziecko, jak ci na imię?-Spytała babcia, kiedy położyłyśmy zakupy na blat jej stołu.
-Watashi Kuumi desu!-Powiedziałam szeroko się uśmiechając.
-Kuumi-chan, ja nazywam się Ryuu, ale możesz mówić mi Bachan!-powiedziała również się śmiejąc. Kiedy już chciałam wychodzić Bachan zaproponowała mi herbatę. Przyjęłam zaproszenie. Po wypiciu wyszłam i ruszyłam przed siebie.
-Aaa! Baka!-Krzyknęłam na siebie widząc, że jestem pod murem, ponownie!-Jestem taka głupia...-szepnęłam do siebie....Ja...Chyba się zgubiłam!Mimo iż dostałam dokładny opis drogi to i tak się zgubiłam. Załamana swoją własną głupotą usiadłam pod dużą ścianą muru, podkuliłam kolana pod brodę i parzyłam w przestrzeń.
-Oj! Czy to nie ta dziewczyna z biura Hokage-sam'y?-Usłyszałam z oddali krzyk, którego nie da się pomylić. Tak to był Lee-san.Popatrzyłam w stronę jego głosu i zobaczyłam jak zbliżają się do mnie: Neji-san, Tenten-san oraz sam wołacz Lee-san.
-Co tu robisz?-Spytała mnie brunetka. Spojrzałam na nią tępym wzrokiem.
-Siedzę.-Odpowiedziałam mało kumatym głosem.
-To widzę!-Powiedziała, zauważyłam , że na jej czole pulsuje już żyłka-pytam o to czemu tu siedzisz. Patrzyłam na nią teraz załamana. W moich oczach zebrały się łzy.
-Tenten! Nawet jej nie znasz a już doprowadzasz do łez!-Krzyknął z dezaprobatą Lee-san.
-He, słaba jest.-szepnął Neji-san. Ja wstałam otarłam łzy i spojrzałam na niego gniewnie.
-Na razie jestem słaba! W końcu każdy z was na początku był! Ale zobaczysz, będę tak silna jak mój tata, tak mądra jak mama i tak dobra jak dziadek!-Krzyknęłam mu prosto w twarz. Z moich oczu leciały niechciane już łzy, niestety, nie panowałam nad tym, gdyż zdanie, które wypowiedziałam przypomniały mi o rodzinie. Stałam tam, a oni patrzyli na mnie dziwnie. Nie potrafiłam odczytać ich uczuć przez te głupie kropelki !
-O...Oj, nie płacz już.-powiedziała spokojnie Tenten-san a ja popatrzyłam na nią smutna. Przecierałam oczy mając nadzieję, na o że to pomoże. Myliłam się. To jeszcze bardziej pogarszało sprawę.
-Neji! Przeproś ją!-Krzyknęła dziewczyna.
-Niby czemu?-jego arogancja oraz wyższość w głosie nakręciła mnie do ucieczki z tego miejsca. Zaczęłam biec na oślep. Usłyszałam jeszcze krzyk Lee-san'a "jaka szybka!" i nawoływanie jedynej dziewczyny w ich drużynie. Nagle w kogoś dobiłam.
-Mam cię.-Usłyszałam ten arogancki ton. Teraz byłam trzymana za ramiona przez nikogo innego jak przez Biało-okiego bruneta.
-P...puść.-szepnęłam opuszczając głowę.
-Nie.Musisz iść ze mną uspokoić tą głupią dziewuchę.-powiedział spokojnie. Nie mając wyjścia kiwnęłam głową na tak.Teraz mnie puścił.-Weź się doprowadź do porządku kobieto.-w jego tonie było słychać pogardę.
-Weź się odczep ty...sama nie wiem...jesteś nim czy nią?-spytałam, a moje usta wykrzywił parszywy uśmieszek. Żyłka mu pulsowała.
-Ty mała...!-Krzyknął, ale nie skończył ponieważ podbiegła do nas Tenten-san i stanęła przede mną.
-O Kami-sama! Nie strasz tak nas!
-Nani?! Watashi...
-Cicho!-Uciszył nas Neji- Widzisz, jest cała i zdrowa. Teraz możemy już iść?
-Nie!-Krzyknęła na niego brunetka-Chcesz iść z nami?-Spytała mnie, ja patrzyłam na nią chwile.
-Gdzie?-moje pytanie było aż przesiąknięte nieufnością.
-Na Ramen!!-Krzyknął Lee, na te słowa zaburczało mi w brzuchu. Wszyscy oprócz "pana wszystko mam w..." zaczęli się śmiać. Nie mając wyjścia poszłam z nimi. Okazało się w końcu , że wystarczyło przejść prosto i w lewo by znów być w wiosce. Ten dzień skończył się trochę dziwnie, gdyż w Ichiraku Ramen był Naruto i Sasuke, a kiedy mnie zobaczyli oboje zaczęli się o coś kłócić. Tak właśnie mi to wszystko minęło

Mam nadzieję że się spodobał rozdział :3...Liczę na parę komentarzy *-* Arigato tym co już wcześniej dodawali <3

sobota, 14 grudnia 2013

10 "Powrót pełen łez"

Kiedy tak stałam pod bamą z Hoshi-san'e, od razu poczułam smutek pomieszany z radością. Spojrzałam na ogromne wrota,i zrozumiałam, że już więcej mogę się nie widzieć z moim nowym Nakama.
-Oj, Kuumi.-Powiedział cicho, mój wzrok wylądował na nim.-Nie smuć się.-Jego ton był spokojny, patrzył na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy.
Ja kiwnęłam głową i ruszyłam do przodu. Zauważyłam, że białowłosy się nie rusza z miejsca.
-H...Hoshi-san?-Moje oczy skierowane były na jego twarz przepełnione czymś w rodzaju tęsknoty



-Gomene, Kuumi....Niestety, ja nie idę do wioski.-Powiedział, po czym podszedł do mnie, przytulił mnie i znikł. Przez ten cały czas leciały mi łzy, ale teraz czuję się chodź bym miała się utopić.
-H...Hoshi-san...-szeptałam płacząc. Nagle usłyszałam jego głos mówiący "Nie smuć się" Od razu wytarłam oczy, zacisnęłam rękę w pięść i ruszyłam do wioski. Gdy przeszłam przez bramę, od razu przywitali mnie Kotetsu i Izumo.
-Oj! Kuumi-chan! To ty!-Krzyknął Izumo
-Wreszcie wróciłaś-Dopowiedział Kotetsu
-H....Hai- szepnęłam.Oboje popatrzyli na mnie zdziwieni, ale nic nie mówili.-Wróciłam....- Po tym jak to powiedziałam ruszyłam w stronę budynku Hokage. Szłam spokojnie między ludźmi przez ulice Konohy, kidy nagle....
-Kuuuuuuuuuuummmmmmmiiiiiiiiiii-cccccchhhhhhhhaaaaaaaannnnnnnnn!!!!!!-Usłyszałam głośny krzyk, po czym poczułam coś ciężkiego na plecach, Nie mogąc utrzymać równowagi, przewróciłam się razem z moim napastnikiem.
-Ite...-Powiedziałam głośno.
-Kuumi-chan! To naprawdę ty!-Krzyczał mi do ucha Naruto.-Kuumi-chan, myślałem, że nie wrócisz.-Kiedy jakoś obróciłam głowę, zobaczyłam fontannę łez mojego nii-san'a.
-Naruto, zejdź z niej.-Usłyszałam również oschły głos Saska,Braciszek, jakby nie słysząc dalej na mnie leżał.
-Na...Na....Na...-Słyszałam cichy szept, a potem zobaczyłam  Shikamaru i chowającą się za nim Hinatę. Obok nich stał Shino, Choji, Ino i Kiba. Kiedy ich wszystkich zobaczyłam....Poczułam wtedy takie ciepło ogarniające całe moje ciało, to bardzo miłe uczucie. Takie...takie inne.
-Minna!-Krzyknęłam przez łzy.
-T........Ty mówisz!-Krzyknął Kiba i patrzył na mnie wzrokiem "Jestem tępy, uderz mnie"
-Od dawna! -powiedział Naruto, już się opamiętał. Mimo łez płynących z moich oczu, szeroko się uśmiechnęłam. Nagle uświadomiłam sobie, że u Hokage miałam być już jakiś czas temu. Gwałtownie się podniosłam, w skutek czego Naruto-nii ze mnie spadł.
-Gomene!-Krzyknęłam biegnąc.-Spieszę się!-Kiedy to krzyknęłam szybko skręciłam,tak oto cała zdyszana wparowałam do gabinetu staruszka, bez pukania ani żadnych grzecznościowych zwrotów.
-Staruszku! Jesteś podły, wredny, oszukańczy...i...i-Ucięłam na chwilę gdyż w gabinecie dziadka zobaczylam...









Info!

Uwaga!! Małe info! Jeśli ktokolwiek pisał do mnie na gg To ogromne GOMENE !T.T...Właśnie teraz zrozumiałam, że źle podałam numer...Naprawdę głupia jestem >.<...Shichoo-chann~~~ Przepraszam :3...Jeśli będziesz chciała ze mną jeszcze popisać to zapraszam na moje prawdziwe gg ^.^" 39906517...
To chyba tyle...

PS: Za ten wspierający komentarzyk dziękuję i od razu informuję, że zaraz biorę się za next notke! :3

9 "Niespodziewany obrót wydarzeń."

Idąc tak z Hoshi-sanem myślałam o tym, czy wszystko będzie dobrze. Po głowie ciągle latały mi pytania takie jak: Czy ja jestem aż taka słaba, że potrzebuję takiego treningu, czy inni za mną będą tęsknić i czy Naruto-nii znajdzie sobie inną siostrę. Po tych wszystkich myślach łzy stanęły mi w oczach. Nie mogąc wytrzymać, stanęłam a po chwili już klęczałam na środku drogi i płakałam.
-O...Oj!!-Krzyknął przejęty Hoshi-san.-Co jest? Coś cię boli?
-Iie!-Wyszeptałam i pociągnęłam nosem.-Ja....Ja...Ja po prostu nie chcę odchodzić!-Z moich oczy lały się strumienie łez.
-C...co? Czemu?-Spytał zdziwiony-Będziesz silniejsza!
-W...wiem, ale...Ale moi przyjaciele....Oni zapomną o mnie!-Kiedy t powiedziałam Hoshi-sensei mnie przytulił.
-Przecież tak się nie stanie-powiedział spokojnie. W tym samym momencie usłyszałam jakiś szelest. Hoshi-san stanął przede mną, gotowy do walki.
-Oj,oj...Spokojnie.-Usłyszeliśmy tak dobrze znany mi głos.
-I....I...-próbowałam powiedzieć przez łzy.
-I?...-powtórzył cicho Hoshi-san rozluźniając się.
-Hokage-sama mnie wysłał.-powiedział Iruka wychodząc  zza drzew.-Oto list od nie...-Kiedy spojrzał na mnie, umilkł-Kuumi-chan! A ty co tu robisz?-spytał zdziwiony. Kiedy do mnie podszedł zobaczył łzy.
-Hoshi! Coś ty zrobił mojej uczennicy?!-Spytał gniewnie,ja rzuciłam się na niego i wtuliłam się w jego ramię.
-Iruka-sensei!-Krzyknęłam przez łzy. Hoshi-san spojrzał na mnie zdziwiony, odebrał list od Iruki-sensei i poszedł go czytać, w miedzy czasie ja wszystko opowiedziałam Sensei'owi. Kiedy Hoshi-san podszedł do nas powiedział:
-Słuchaj, twój trening został przesunięty, aż do egzaminu na chunina.- ja patrzyłam na niego zapłakana.-Ale, przez tydzień masz mi towarzyszyć na misji.-powiedział dobitnie.-Ty Iruka, masz nikomu nie mówić o tym co tu widzisz, oprócz Wielmożnego Hokage!
-Hai!-Krzyknęliśmy równocześnie. Ja miałam ogromny uśmiech na twarzy.
~~~~~~~7 dni później~~~~~~
-H...Hoshi-san!-Krzyknęłam biegnąc w stronę siedzącego mężczyzny, siedział pod drzewem na małej polance.
-Nani?-Spytał ciepło, odwrócił się do mnie i się uśmiechnął.
-Patrz! Dla ciebie! Specjalny wianek!-Podbiegłam do niego i wręczyłam mu wianek z kwiatków. Były czerwone <kwiatki> By nie zlewać się z białymi włosami Mojego nowego Nakama.
-Haha! Dziękuję !-Powiedział śmiejąc się głośno.
-T...to nie śmieszne.-powiedziałam czerwona jak burak.
-Oj! Nie obrażaj się! W końcu to nasz ostatni wspólny dzień. Już musimy wracać.-W jego głosie dało się wyczuć nutkę smutku.
-Hoshi-san, czy ty nie masz przyjaciół?-Spytałam z poważną miną, a go zatkało.-Haha! Nie masz!-Krzyknęłam z satysfakcją.
-Czyli ty nie jesteś moją przyjaciółką?-Spytał z udawaną urazą. Ja od razu się uciszyłam, moja twarz znów była poważna.
-Oczywiście, że jestem!-Po tym jak to powiedziałam on mnie przytulił i zaczął czochrać mnie po włosach.
-Szkoda, że mnie nie poznajesz-szepnął tak cicho, że nie byłam pewna czy dobrze słyszałam.
-He?-Spytałam mocno zdziwiona-Coś mówiłeś?
-Iie-zaprzeczył, wstał i ruszył w stronę wioski.

niedziela, 1 grudnia 2013

8 " Czy ja jestem aż tak słaba?"

Siedliśmy do stolika. Zaczęliśmy pałaszować przysądzone przez Naruto błyskawiczne Ramen.
-Nii...Arigato!-Krzyknęłam odkładając pusty kubek po zupie. Szeroko się uśmiechnęłam. On również skończył.
-Kuumi-chan...Czy ty nie powinnaś się przebrać?-spytał przekrzywiając śmiesznie głowę. Nie do końca rozumiejąc popatrzyłam na swoje ubranie. Od razu moją twarz pokrył soczysty rumieniec. "Kyaaa!!! Przecież to koszula szpitalna >.<."
-Ja...YYY....UUU...-Zacięłam się.
-Muahahahaha!!-Blondyn zaczął się śmiać. Spadł z krzesła ale i tak nie przestał.
-Nii-san! Przestań!-Krzyknęłam zarzenowana.
-G...Gomene! Kuumi-chan! Ty naprawdę śmiesznie wyglądasz.-powiedział na chwilę hamując śmiech.
-Baka!-Krzyknęłam i wstałam od stolika.
-Ej, Kuumi-chan. Nie obrażaj się.-powiedział już opanowany.
-Hymph.-Prychnęłam i ruszyłam do drzwi.
-Oj! Kuumi!-Mówił przepraszająco Naruto. Nie zdążył dokończyć, gdyż ja już wyszłam i od razu, nie zwracając uwagi na nic innego weszłam do siebie. Ruszyłam do pokoju, wzięła z tam tond jakieś czyste ubrania i poszłam do łazienki. Napuściłam ciepłej wody do wanny i od razu do niej weszłam, szybko tego pożałowałam gdyż rany zaczęły strasznie szczypać. Kiedy już się przyzwyczaiłam, zanurzyłam głowę w wodzie. Po długiej i przyjemnej kąpieli wysuszyłam się szybko i przebrałam w ulubiony strój. Stanęłam przed lustrem i zobaczyłam w jakim fatalnym stanie jestem. Miałam parę szram na twarzy, na rękach i nogach. Od razu wzięłam się za chowanie ran. Pozawijałam bandaże w odpowiednich miejscach oraz ponaklejałam plastry na twarz Kiedy skończyłam, szybko wyszłam z łazienki.Usiadłam na krześle w kuchni i zaczęłam myśleć. Nagle przypomniało mi się tamto zdarzenie.

"Ta ciemność, ja...ja ją znam...Czy ja już nie żyję? Ale skoro nie żyję to nie powinnam być w piekle albo niebie?Chwila, czy to jest światełko? Jest takie przyjemne, chcę tam iść."
"Nie możesz!"
"Czemu?"
"Jeszcze nie przyszedł na ciebie czas"
"Ale tam jest tak miło i ciepło"
"Uwierz mi, otwórz oczy...jeszcze nie pora"

Kto wtedy mi odpowiadał? Czemu zostałam zaatakowana? Czemu jestem taka słaba?- Te i inne myśli krążyły mi po głowie. Tyle pytań! Czemu na żadne nie ma odpowiedzi?.-Kiedy tak myślałam, poczułam czyjąś silną dłoń na ramieniu. Tak się przestraszyłam, że aż pisnęłam.
-Oj, Kuumi. To ja.-powiedział tak dobrze mi znany męski głos.-Wiesz, że nie wolno wychodzić z szpitala bez wypisania?- powoli odwróciłam głowę i ujrzałam smutną twarz Iruki-sensei.-Musisz tam natychmiast wracać! Podobno jesteś bardzo ciężko ranna i powinnaś leżeć w łóżku!-powiedział, po czym kucną przede mną. Chciałam w tym momencie coś powiedzieć, już nawet otwierałam usta, ale przeszkodził mi donośny krzyk Naruto.
-Kuuuuuuuuuuuuumi-chaaaaan!!!!! Nieeee gnieeee wajjj sięęę!!!-krzyczał.-wchodzę!-Po tym usłyszałam głośny trzask i zobaczyłam braciszka lecącego prosto w bogu winną ścianę. Rozplaszczył się na niej jak naleśnik. Po nim wszedł Sasuke.
-Głąbie. Nie wrzeszcz tak.Nie tylko ty tu mieszkasz.-powiedział z odrazą. Spojrzałam najpierw na chłodny wzrok Saska a potem na nienawistny wzrok Naruto. To wyglądało tak komicznie.Wzrok naruto wyglądał jakby Sasuke właśnie zabrał ostatnią porcję Ramen na całym świecie
 -Sasuuukeee!!! Ty...-Nie skończył, gdyż sensei już był przy nich.
-Naruto! Nie krzyczy się pod czyimiś drzwiami! Sasuke! Nie wywarza się kimś innym drzwi!-Powiedział nieporadnie sensei. Cóż, to tak śmiesznie brzmiało że nie wytrzymałam i spadłam z krzesła. Tarzałam się po podłodze chichrając się jak nigdy. Kiedy już się opanowałam popatrzyłam łzawiącymi oczami na moich gości. Dopiero teraz sobie uświadomiłam co się stało. Moją twarz pokrył soczysty rumieniec.
-G...gomene...-szepnęłam cicho. Naruto od razu się opamiętał i podszedł do mnie.
-No! Wreszcie się śmiałaś tak głośno! -Powiedział, jakby dumny z siebie. Sensei dalej był w szoku. Tak jak Sasek.
-Od kiedy ty mówisz?-spytał głupkowato sensei. Ja spojrzałam na niego tępo.
-Od miałam rok-powiedziałam poważnie. Naruto się roześmiał a ja po chwili dołączyłam. Sasuke cicho prychnął i poszedł, a sensei wstał, uśmiechnął się lekko i podszedł do mnie.
-Cieszę się, że już możesz mówić. A teraz musisz iść ze mną do szpitala, na ostatnie badania i już jutro będziesz mogła iść do szkoły.-powiedział ciepło.
Wtedy byłam taka szczęśliwa, że nie zauważyłam tego smutnego błysku w jego oczach.

 Ohayo! Arigato,że to czytacie. Szczerze mam nadzieję, że będziecie częściej komentować! Nie martwcie się! To nie koniec dzisiejszej notki. Chciałam teraz dać tą informację ponieważ mogłabym potem zapomnieć :3...Wracajcie do czytania ! xD

 Szłam za sense'iem uśmiechając się szeroko. Po badaniach chciałam wrócić do domu, lecz Iruka mnie zatrzymał. Popatrzyłam na niego pytająco.
-Wybacz Kuumi-chan, ale musisz ze mną iść jeszcze do Hokage-sama by wszystko mu opowiedzieć.-Po tym zdaniu przeszedł mnie zimny dreszcz. Uśmiech od razu zniknął z mojej twarzy. Nie dlatego że mam iść do Hokage, osobiście go lubiłam, uważałam za kogoś na pozur dziadka. Uśmiech mi znikł ponieważ ton jakim to mówił był smutny, zawiedziony oraz lekko podenerwowany. Nie mając siły mówić, kiwnęłam tylko głową i znów poszłam w ślad za brunetem. Doszliśmy do siedziby Hokage i powoli szliśmy do jego gabinetu, kiedy byliśmy pod masywnymi drzwiami, sensei mnie zostawił mówiąc bym weszła sama. Lekko zapukałam a po chwili usłyszałam głośne wejść. Usłuchałam rozkazu. Teraz stałam na przeciw Dziadkowi i patrzyłam w jego stare, zmęczone już oczy.
-Kuumi, czy wiesz po co tu jesteś?-Spytał spokojnie
-Nie do końca.-szepnęłam cicho, tak cicho że aż myślałam że tego nie powiedziałam.
-Rozumiem. Już możesz mówić?To dobrze.-powiedział, wstał i odwrócił się do okna za którym już chowało się słońce
-Hai.
-Hmm-zamyślił się na chwilę.- Kuumi, jesteś tu ponieważ zostałaś zaatakowana przez jednego z wysłanników Orochimaru. Jesteś moim dzieckiem, tak jak wszyscy w wiosce, i pragnę dla ciebie jak najlepiej, więc...-zamilkł na chwilę.-Hoshi! Wejdź.-powiedział głośno, po czym w pomieszczeniu pojawił się jakiś pan, miał białe włosy, szramę na policzku oraz dziwne acz kolwiek piękne oczy.

 -Witaj. Nazywam się Hoshi. Od dziś będę twoim nauczycielem.-powiedział to beznamiętnie.
-Nani?-spytałam cicho.-Ale ja już mam Iruke-sensei.-powiedziałam.
-Kuumi, dzisiaj opuszczasz wioskę.-powiedział smutno staruszek.
-Nani?!-Krzyknęłam, moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości.-A...Ale czemu?...-Szepnęłam cicho.-C...czy to dlatego...że...że jestem słaba?- dalej szeptałam. Tak cicho że nikt mnie nie mógł usłyszeć, a jednak.
-Nie mazgaj się. Dziś wyruszamy, ale za pięć lat wrócimy. Pokażesz wszystkim jaka silna jesteś.-powiedział mi do ucha Hoshi-san. Kiwnęłam lekko głową na tak. Potem jeszcze Hokage chciał omówić parę spraw z moim nowym sensei'em. Kazali mi iść się spakować. Kiedy doszłam do domu pod moje drzwi, od razu poczułam pustkę. Mimowolnie zapukałam do numerka obok. Drzwi otworzył mi zaspany Nii-san

-Kuumi-chan?Czy coś się stało?-spytał ziewając.
-Naruto-nii...Ja...Ja...-szeptałam cicho.-Ja wyjeżdżam.-mówiąc to spuściłam wzrok.
-He?!-Krzyknął.-Co? Dokąd? Kiedy? Gdzie? Na ile?-pytał szybko.
-Nie wiem dokąd, dziś...Prawdopodobnie na pięć lat...-mówiłam przez łzy.
-C...Nie płacz! W końcu wrócisz!-Powiedział, a ja spojrzałam na niego. Przytuliłam go mocno i pobiegłam do swojego mieszkania. Szybko się spakowałam i wyskoczyłam przez okno. Pod bramą konohy byłam o równej 22.40. Wraz z Hoshi-san'em Ruszyłam w podróż.