Stałam właśnie w biurze Hokage. Naruto-nii jednak mnie znalazł. Nie przypuszczałam, że będzie na tyle genialny, by spojrzeć w górę. W końcu chodziło o tego blondyna, prawda? Zatachał mnie siłą do tego starucha. Poważnie! Ciągnął mnie przez całą wioskę! A teraz z niezbyt zadowoloną miną przyglądałam się jakże interesującym ścianom. Tak. Wiedziałam dlaczego mnie wezwał. Ostatnio znikałam na długi czas. Praktycznie nie było mnie w domu. Olewałam treningi z drużyną. Grabiłam sobie i to porządnie...Ale...Chciałam stać się silniejsza przez ten czas. SAMA. Oni tego nie rozumieli. Nie potrafili zrozumieć kogoś takiego jak ja.
-Kuumi..-usłyszałam ten łagodny i cierpliwy głos. Dopiero teraz (a stałam tam jakieś 20 min) na niego spojrzałam. Wyglądał na smutnego.-Dlaczego uciekasz?-spytał spokojnie, a ja znów wróciłam spojrzeniem na ścianę. Uciekam? To nie jest ucieczka. Po prostu chcę być silniejsza.-To trwa już sześć miesięcy. Coś się stało? Martwisz się czymś? A może boisz się czegoś?-Spytał, a ja nie miałam zamiaru odpowiedzieć. To nie tak. To nie dlatego. Ja się niczego nie boję.-Znów masz koszmary, prawda?-zadał kolejne pytanie, a ja drgnęłam nerwowo.
-Skąd wiesz?-teraz moja kolej na zadawanie pytań.-Czemu tak Cię to obchodzi? Nie możecie dać mi świętego spokoju? Nie możecie zrozumieć, że chcę być sama?-mój ton był chłodny i opanowany. Jakie to dziwne. Dawno tak do nikogo nie mówiłam. Tak naprawdę, przez te lata zaprzyjaźniłam się z innymi, ale też i się od nich odcięłam. Nie miałam dla nich najzwyczajniej w świecie czasu, a może nie chciałam mieć?
-Ja wiem wszystko. Jestem Hokage, pamiętasz?-Zaczął z dziwnym uśmiechem. Ten uśmiech...Pierwszy raz widziałam taki u niego.-Obchodzi mnie, bo martwię się o moją drogą wnuczkę.-Przymknął oczy i odłożył fajkę, którą trzymał cały czas w ręce, na biurko.-Oboje wiemy, że nie chcesz być sama. Nie lubisz tego Kuumi. Tak więc, słucham. Co się stało?-spytał opierając brodę na splecionych razem dłoniach. Lekko się spięłam.-Co Ci się śniło?
-Nic się nie stało Hokage-sama.-ciężko było mi się opanować. Prawie na niego warknęłam.-Skoro to wszystko, pozwól, że się oddale.-Skłoniłam się lekko. Wiedziałam, że bodnie go takie oficjalne zachowanie z mojej strony. Mnie również to trochę zabolało, ale już bez słowa obróciłam się i kiedy chciałam wyjść zatrzymał mnie cichym westchnięciem. Popatrzyłam na niego przez ramię.
-A chciałem Ci przekazać dobrą nowinę...Jeśli tylko byś się wygadała staruszkowi.-zaczął cicho.-O Hoshi'm...-Dodał jeszcze i uśmiechnął się lekko. Wiedział, że to mój słaby punkt. Normalnie lisek chytrusek!
-Ty podstępny pryku...-Wymamrotałam pod nosem. Wróciłam się do jego biurka. Oparłam o nie dłonie i spojrzałam na pomarszczoną twarz tego spryciarza.
-Tak, mam ostatnio koszmary. Dotyczą mojej przeszłości. Tyle powinno Ci wystarczyć, a teraz żądam wymiany informacji.-Mówiłam szybko i zwięźle. On widocznie był tym usatysfakcjonowany. Teraz miałam wrażenie, że powiedziałam mu o jedno słowo za dużo.
-Hoshi dziś nas odwiedzi.-Ta wiadomość sprawiła, że moje oczy zaiskrzyły się mocno.-Prawdopodobnie już przekracza bramę.-Pokiwał głową, a ja już wybiegałam z jego gabinetu. Pędziłam ile sił w nogach jeszcze miałam. Wybiegłam z tego całego budynku i od razu na ulicy w kogoś przywaliłam. Niestety okazało się, że to Neji. Niezbyt ucieszona minęłam go szybciutko.
-Uważaj jak cho...-Usłyszałam tylko, bo już leciałam dalej. Nie miałam teraz na niego czasu.
-HOSHI!!!-Wrzasnęłam na całe gardło, kiedy tylko zobaczyłam tą jego czuprynę. Był jakieś cztery metry dalej, więc bez wahania się na niego rzuciłam.-Tęskniłam! Co u Ciebie? Czemu mnie nie odwiedzałeś? Ach, mogłeś chociaż napisać, wiesz?-zaczął się potok moich własnych słów. Byłam tak przejęta jego obecnością, że nawet nie zauważyłam, jak Neji poszedł za mną, czy też, że stoimy pod Ichiraku, gdzie to siedziała moja drużyna.
-Kuumi! Spokojnie! Już dobrze! Też tęskniłem. Nie odzywałem się, bo słyszałem, że jesteś zajęta treningami. Pisać? Nawet o tym nie myślałem.-Odpowiedział spokojnie i powoli. Nadęłam policzki jak małe dziecko.
-Głuuupek...To czemu teraz tu przyszedłeś?-Spytałam lekko nadąsana. Popatrzyłam w jego oczy i nieco się wystraszyłam. Hoshi nagle spoważniał. Czemu? Co się stało? Powiedziałam coś nie tak?
-Musimy porozmawiać moja droga. Doszły mnie wieści o twoim nagannym zachowaniu!-Powiedział tonem, którym odzywają się matki do upominanych dzieci.-Ładnie to tak...-Zaczął, ale ja odwróciłam się i gwiżdżąc sobie pod nosem, zaczęłam się oddalać.
-Ach, jaka piękna dziś pogoda...-Mówiłam do siebie. Poczułam nagle mocny uścisk na ramieniu. Zbladłam porządnie i bałam się odwrócić. Zaśmiałam się nerwowo.
-Nie uciekaj. Nie skończyłem.-Powiedział zły. Chyba zapomniał, że jesteśmy w publicznym miejscu. Dlaczego chce walnąć mi kazanie przy tych wszystkich ludziach? Odwróciłam się do niego przodem.
-Nie uciekam. Po prostu oddalam się od źródła potencjalnego zagrożenia.-Powiedziałam patrząc w bok.
-Tak, jasne. A teraz mi powiedz...Dlaczego nagle boisz się zbliżyć do innych? Wcześniej nie miałaś z tym żadnych problemów. Ucieczka jest zła, wiesz?-spytała łapiąc mnie za nos. Skierował mój wzrok na swoją twarz. Po usłyszeniu tych słów nie reagowałam od razu. Dopiero po chwili odtrąciłam jego rękę.
-Jesteście wszyscy bandą idiotów!-Krzyknęłam czerwieniąc się lekko. Łzy stanęły mi w oczach.-To nie tak!-Dodałam jeszcze i zaczęłam uciekać. Czułam się zażenowana. Ten kretyn powiedział takie rzeczy przy tych wszystkich gamoniach. Teraz będą się śmiać. Będą się przejmować. Będą niepotrzebnie zaprzątać sobie tym głowę, przy okazji mi również. Chyba wszyscy tam zdębieli, bo nikt mnie nie gonił. I dobrze. Gdyby, któryś się odważył, to poznał by mój gniew. Znów znalazłam się pod moim cudownym drzewem. Tak, teraz mogłam spokojnie się wyładować! Zagwizdałam cicho, a z lasu wyszedł wilk. Zwykły, szarawy wilk. Stanął dumnie przede mną, a jego wzrok sam pytał, czy przypadkiem nie chcę umrzeć. Uśmiechnęłam się delikatnie i przyjęłam bojową pozycję.
poniedziałek, 29 grudnia 2014
piątek, 26 grudnia 2014
WOHOHOHO
NO NO!
WITAM WAS MOI DRODZY
WŁAŚNIE TERAZ ZAUWAŻYŁAM, ŻE TEN BLOG MA JUŻ ROK!
TAK SIĘ CIESZĘ T-T
TO TAKIE CUDOWNE, MÓC MIEĆ KOCHANYCH CZYTELNIKÓW...
NO I MÓC DLA WAS PISAĆ <3
ŻYCZĘ WAM DOSIEGO ROKU
TAK OKAZYJNIE XD
WITAM WAS MOI DRODZY
WŁAŚNIE TERAZ ZAUWAŻYŁAM, ŻE TEN BLOG MA JUŻ ROK!
TAK SIĘ CIESZĘ T-T
TO TAKIE CUDOWNE, MÓC MIEĆ KOCHANYCH CZYTELNIKÓW...
NO I MÓC DLA WAS PISAĆ <3
ŻYCZĘ WAM DOSIEGO ROKU
TAK OKAZYJNIE XD
czwartek, 25 grudnia 2014
27 "Zielone oczy"
Kiedy popatrzyłam na właściciela głosu, dosłownie zdębiałam. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Słowa utknęły mi w gardle. Mocno zbladłam i jedyne co potrafiłam teraz robić, to patrzeć tempo w jasno zielone oczy. Tak bardzo znane mi zielone oczy. Przyłożyłam rękę do ust. Czy to było możliwe? Czy to naprawdę jest...
-Oni-chan?-spytałam cicho. On obruszony nadął zabawnie policzki i zmarszczył lekko brwi.
-Nie kurde. Wujek Stefek spod mostu. No chyba jasne, że ja! Na dodatek żywy!-Powiedział i przewrócił oczami. W tym momencie zapomniałam o Neji'm i jego ślepiach wymierzonych prosto na mnie. Wyszarpałam się z jego uścisku i skoczyłam w ramiona bruneta, z którego śmiercią ciężko było mi się pogodzić. Byłam taka szczęśliwa, że aż się popłakałam! Słyszałam jego śmiech. Czułam jego zapach. Czułam to ciepło i te ramiona obejmujące mnie.
-Oni-chan!-powtórzyłam prawie że krzycząc. Wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową (Oj Kuumi, Kuumi...Przecież to nie kobieta...Nie masz w co twarzy chować...)
-Matko, nie wiesz jak długo Cię szukałem! Wiedziałem, że żyjesz!-Mówiąc to ścisnął mnie mocniej. Ja nic nie powiedziałam. Byłam w końcu pewna, że przeżyłam tylko i wyłącznie ja. Pociągnęłam nosem i oderwałam się od niego.
-Ale urosłeś Oni-chan! A tak to się wcale nie zmieniłeś...-mówiłam przez łzy. Ta radość była nie do opisania. Neji chrząknął dość głośno, żeby o sobie przypomnieć, a ja wróciłam szybko na ziemię. Otarłam łzy jedną ręką, a drugą uciszyłam brata, który widocznie chciał coś powiedzieć.
-Wredna małpo...-Zaczęłam spokojnie. Wzięłam głęboki wdech i uśmiechnęłam się promiennie.-To mój brat!-Krzyknęłam uradowana.-Braciszku, poznaj wredną małpę.-Uśmiechnęłam się chytrze. Zielone oczy przyjrzały się białym. Nie potrafiłam nic wyczytać ani z jednego, ani z drugiego wyrazu twarzy. Złapałam brata za rękę i kiedy chciałam zacząć go prowadzić do Naruto-nii, kostka o sobie przypomniała. Zachwiałam się i kiedy miałam upadać zostałam złapana przez...Neji'ego i Oni-chan'a.
-Kumcia, a Tobie co? Dalej masz problemy w utrzymaniu równowagi?-spytał mnie braciszek.
-Patrz pod nogi, głupia.-bąknął Neji. Cóż, zostałam zaatakowana z dwóch stron.
-Mikuś...-zaczęłam przesłodzonym tonem. Nigdy go nie lubił, tak jak i tego zdrobnienia.-A ty dalej prosisz się o bardzo bolesną śmierć?-Spytałam uśmiechając się wrednie. Popatrzyłam na Neji'ego.-Za to ty uważaj gdzie kładziesz łapy! Zboku!-Pokazałam mu język.-Pamiętaj, rączki na widoku, Bozia patrzy.-Pokiwałam energicznie głową. Ach, nie potrafiłam teraz racjonalnie myśleć. Dalej byłam w szoku. To wszystko było takie piękne! Takie piękne, że aż nierealne. Właśnie...Neji był zbyt miły...Niemożliwe żeby Oni-chan żył...Hinacia by mnie tak samej nie zostawiła...Ja chyba nie...
-Śnię...-Wymamrotałam otwierając oczy. Rozejrzałam się dookoła. Nadal byłam na polance pod ukochanym drzewem. Poczułam ogarniającą mnie pustkę. Dlaczego akurat teraz przyśnił mi się Mikuś? Dlaczego musiałam sobie teraz o nim przypominać? Teraz, kiedy już prawie udało mi się przyzwyczaić? Zakryłam oczy ręką. Dlaczego? To pytanie latało po mojej głowie, sprawiając coraz więcej bólu.
-Nie!-warknęłam sama do siebie.-Nie będę płakać! Już się z wszystkim pogodziłam!-Głos coraz bardziej mi się załamywał.-Już zapomniałam o wszystkim...-to mówiąc płakałam. Płakałam jak małe dziecko. Skulona oplotłam kolana rękami. Schowałam w nich twarz i pozwalałam moim emocjom się "uwolnić". Nagle usłyszałam jak ktoś nadchodzi. Pociągnęłam nosem, wstałam i wskoczyłam na drzewo. Nie chciałam teraz z nikim rozmawiać.Widzieć też nikogo nie chciałam. Teraz właśnie był czas na moje samotne spędzanie czasu. Ukryłam swoją obecność. Tego nauczyłam się niedawno. Kakashi sensei postanowił mi wreszcie chwilę poświęcić. Wiedziałam, że potem nie będzie okazji, ponieważ będzie on douczał swojego pupilka, Saska. Uśmiechnęłam się krzywo na samo wspomnienie tego, co musiałam robić, żeby ostatecznie się zgodził. Spojrzałam w dół i zobaczyłam Naruto. No tak. Pewnie zgłodniał, zabrakło mu kasy i chciał pożyczyć. Norma.
-KUUMI! WIEM, ŻE TU JESTEŚ! STARUSZEK CIĘ SZUKA!-Krzyknął na cały regulator, a ja aż zakryłam uszy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)