-Oni-chan?-spytałam cicho. On obruszony nadął zabawnie policzki i zmarszczył lekko brwi.
-Nie kurde. Wujek Stefek spod mostu. No chyba jasne, że ja! Na dodatek żywy!-Powiedział i przewrócił oczami. W tym momencie zapomniałam o Neji'm i jego ślepiach wymierzonych prosto na mnie. Wyszarpałam się z jego uścisku i skoczyłam w ramiona bruneta, z którego śmiercią ciężko było mi się pogodzić. Byłam taka szczęśliwa, że aż się popłakałam! Słyszałam jego śmiech. Czułam jego zapach. Czułam to ciepło i te ramiona obejmujące mnie.
-Oni-chan!-powtórzyłam prawie że krzycząc. Wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową (Oj Kuumi, Kuumi...Przecież to nie kobieta...Nie masz w co twarzy chować...)
-Matko, nie wiesz jak długo Cię szukałem! Wiedziałem, że żyjesz!-Mówiąc to ścisnął mnie mocniej. Ja nic nie powiedziałam. Byłam w końcu pewna, że przeżyłam tylko i wyłącznie ja. Pociągnęłam nosem i oderwałam się od niego.
-Ale urosłeś Oni-chan! A tak to się wcale nie zmieniłeś...-mówiłam przez łzy. Ta radość była nie do opisania. Neji chrząknął dość głośno, żeby o sobie przypomnieć, a ja wróciłam szybko na ziemię. Otarłam łzy jedną ręką, a drugą uciszyłam brata, który widocznie chciał coś powiedzieć.
-Wredna małpo...-Zaczęłam spokojnie. Wzięłam głęboki wdech i uśmiechnęłam się promiennie.-To mój brat!-Krzyknęłam uradowana.-Braciszku, poznaj wredną małpę.-Uśmiechnęłam się chytrze. Zielone oczy przyjrzały się białym. Nie potrafiłam nic wyczytać ani z jednego, ani z drugiego wyrazu twarzy. Złapałam brata za rękę i kiedy chciałam zacząć go prowadzić do Naruto-nii, kostka o sobie przypomniała. Zachwiałam się i kiedy miałam upadać zostałam złapana przez...Neji'ego i Oni-chan'a.
-Kumcia, a Tobie co? Dalej masz problemy w utrzymaniu równowagi?-spytał mnie braciszek.
-Patrz pod nogi, głupia.-bąknął Neji. Cóż, zostałam zaatakowana z dwóch stron.
-Mikuś...-zaczęłam przesłodzonym tonem. Nigdy go nie lubił, tak jak i tego zdrobnienia.-A ty dalej prosisz się o bardzo bolesną śmierć?-Spytałam uśmiechając się wrednie. Popatrzyłam na Neji'ego.-Za to ty uważaj gdzie kładziesz łapy! Zboku!-Pokazałam mu język.-Pamiętaj, rączki na widoku, Bozia patrzy.-Pokiwałam energicznie głową. Ach, nie potrafiłam teraz racjonalnie myśleć. Dalej byłam w szoku. To wszystko było takie piękne! Takie piękne, że aż nierealne. Właśnie...Neji był zbyt miły...Niemożliwe żeby Oni-chan żył...Hinacia by mnie tak samej nie zostawiła...Ja chyba nie...
-Śnię...-Wymamrotałam otwierając oczy. Rozejrzałam się dookoła. Nadal byłam na polance pod ukochanym drzewem. Poczułam ogarniającą mnie pustkę. Dlaczego akurat teraz przyśnił mi się Mikuś? Dlaczego musiałam sobie teraz o nim przypominać? Teraz, kiedy już prawie udało mi się przyzwyczaić? Zakryłam oczy ręką. Dlaczego? To pytanie latało po mojej głowie, sprawiając coraz więcej bólu.
-Nie!-warknęłam sama do siebie.-Nie będę płakać! Już się z wszystkim pogodziłam!-Głos coraz bardziej mi się załamywał.-Już zapomniałam o wszystkim...-to mówiąc płakałam. Płakałam jak małe dziecko. Skulona oplotłam kolana rękami. Schowałam w nich twarz i pozwalałam moim emocjom się "uwolnić". Nagle usłyszałam jak ktoś nadchodzi. Pociągnęłam nosem, wstałam i wskoczyłam na drzewo. Nie chciałam teraz z nikim rozmawiać.Widzieć też nikogo nie chciałam. Teraz właśnie był czas na moje samotne spędzanie czasu. Ukryłam swoją obecność. Tego nauczyłam się niedawno. Kakashi sensei postanowił mi wreszcie chwilę poświęcić. Wiedziałam, że potem nie będzie okazji, ponieważ będzie on douczał swojego pupilka, Saska. Uśmiechnęłam się krzywo na samo wspomnienie tego, co musiałam robić, żeby ostatecznie się zgodził. Spojrzałam w dół i zobaczyłam Naruto. No tak. Pewnie zgłodniał, zabrakło mu kasy i chciał pożyczyć. Norma.
-KUUMI! WIEM, ŻE TU JESTEŚ! STARUSZEK CIĘ SZUKA!-Krzyknął na cały regulator, a ja aż zakryłam uszy.
oj biedna Kuumi.Ona śniła o tym zwichnięciu czy to było naprawdę?
OdpowiedzUsuń